Sól himalajska – czyli słone kłamstwo
Bardzo możliwe, że doszły Cię słuchy, że sól himalajska jest zdrowsza od innych. Możliwe też że wkładasz ją do koszyka, bo Twoją uwagę przykuł jej charakterystyczny róż, niespotykany w innych solach kuchennych. A może przyciąga Cię jej wysokogórskie pochodzenie? Może czujesz ten sam zew, który wzywał śmiałków do stawiania stóp na zmrożonych górskich turniach, w trakcie gdy doprawiasz nią swoje potrawy? Kto wie. A gdybym Ci powiedział że to wszystko nie jest prawdą? Że wcale nie jest zdrowsza. Że w jej różowości niewiele jest wyjątkowości. I że, przede wszystkim, sól himalajska nie pochodzi z Himalajów? Zgadza się, ten wpis zapewne zrewiduje Twoje podejście do soli himalajskiej.
Sól himalajska, czyli skąd naprawdę pochodzi?
Myśląc o pochodzeniu soli himalajskiej pewnie prędzej wyobrażasz sobie kopalnie ulokowane na zboczach Mount Everestu, niż położone w pakistańskiej prowincji Pendżab. Dla uwypuklenia abstrakcyjności jej himalajskości warto wspomnieć, że aby dostać się z kopalni soli Khewra, gdzie jest wydobywana, w Himalaje trzeba by się wybrać w kilkusetkilometrową podróż. Czyli nie jest to jakoś turbo daleko, no ale też jednak Khewra nie znajduje się w Himalajach. Ale za to jak to brzmi – sól himalajska! Znacznie lepiej niż sól pendżabska prawda?
I chociaż trudno sobie wyobrazić, żeby sól mogła być obiektem pychy, to jednak dumni pakistańscy górnicy czują się niedoceniani. Cały czas walczą o to, by świat dowiedział się o rodowodzie ich słonego skarbu i poznał prawdę o tym, skąd naprawdę wydobywana jest ich słona duma. Piszę o tym nie bez kozery. Wszak jeszcze do niedawna większość pakistańskiej soli była sprzedawana do Indii, gdzie niemalże w magiczny sposób była przepakowywana. A następnie koniecznie markowana jako Made in India. Po tych zabiegach czarom ulegała również cena, bo wielokrotniała zanim różowa sól trafiała do kuchni świata.
Sekret koloru soli himalajskiej
A skoro już napomknąłem o jej charakterystycznym kolorze, to czas napisać, czemu tak w ogóle sól zawdzięcza swoją wyjątkową barwę? Zaróżawiaczem jest tlenek żelaza. Co ciekawe występuje on również w soli wydobywanej w wielkopolskiej Kłodawie. Jednak sól kłodawska zanim zacznie łechtać nasze kubki smakowe jest z tego tlenku oczyszczana. Co więcej w rozdrobnionej soli, która finalnie trafia do naszych solniczek jeszcze trudniej dostrzec charakterystyczną różowość. Sprawa ma się tak, że im większa bryłka soli tym różowość optycznie wyraźniej się zaznacza. Co ciekawe niektórzy uważają że sól himalajska jest intensywniejsza w smaku od innych soli. Temu tematowi postanowili więc przyjrzeć się kanadyjscy badaczy (swoją drogą chylę czoła za pomysł na przeprowadzenie szeroko zakrojonych badań na ten temat). Z ich wniosków wynikło, że za uczucie potęgowania słoności odpowiada głównie wielkość grudki. Im jest ona większa, tym intensywniejsze słone doznania smakowe odbierają nasze podniebienia.
Czy sól himalajska jest zdrowa?
A czy jest zdrowsza? Będziecie zaskoczeni. Porównując składy poszczególnych rodzajów soli dominuje w nich NaCl czyli chlorek sodu. Dominuje to właściwe słowo, bo w himalajskiej odmianie znajdziemy go niemal w aż 98% składu. Podobnym składem oznacza się dumna, kłodawska sól, bo w niej zawartość waha się od 94 do 97,5%. Jak wspomniałem sól himalajska nie jest oczyszczana, toteż zawiera większe ilości mikroelementów. Najodważniejsze źródła podają, że znajdziemy ich w niej aż bagatela 94 rodzaje, ale tak szeroka gama mikroelementów tak na dobrą sprawę… nie ma specjalnego znaczenia dla naszego zdrowia. Zawartość pierwiastków śladowych jest na tyle niska, że nasze organizmy nie są w stanie uzyskać z nich zauważalnych korzyści.
Ktoś mógłby teraz się oburzyć i powiedzieć – „hola hola, co z tego, że jest ich mało, ważne że są! Na pewno mają jakieś znaczenie dla organizmu”! No to przyjrzyjmy się wynikom analizy spektralnej soli himalajskiej, do której link znajdziecie w źródłach do tego materiału. I co w niej znajdziemy? Niemal całą Tablicę Mendelejewa, a wśród nich goszczą i polon i uran i neptun. Więc jeżeli niewielkie ilości mikroelementów miałyby mieć na nas pozytywny wpływ, to trzeba by również uwzględnić charakter wpływu pierwiastków promieniotwórczych. Żeby nie siać fermentu – tak niskie dawki nie mają znaczenia, głęboki oddech zimowym powietrzem w okolicach ogródków działkowych z pewnością sieje większe spustoszenie w naszych organizmach, niż przyprawienie solą himalajską niedzielnego kotlecika.
Sól Himalajska w diecie - zapotrzebowanie
Świat nie jest sprawiedliwy. Jak coś jest smaczne, to nie jest zdrowe. Więc miano białej śmierci przypisuje się na przemian czy to soli, czy cukrowi czy mące. Jednak akurat soli zwyczajnie w świecie potrzebujemy do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Kluczem jest więc dawka. Dietetyczne rekomendacje utrzymują, że sól trzeba uwzględniać w diecie, ale też że powinniśmy pilnować, by nie przekraczać dawki 2300 mg dziennie, aby nie nabawić się problemów z wysokim ciśnieniem krwi czy chorób układu krążenia. Chyba że mamy ponad 50 lat lub już chorujemy na wysokie ciśnienie, mamy problemy z nerkami czy cukrzycą, to wtedy musimy zjechać do 1500mg. Ale co ciekawe, niedobór soli może być równie niebezpieczny dla naszego zdrowia co przesalanie. I bądź tu mądry człowieku…
Fleur de sel, sól bambusowa, czyli co jeszcze człowiek wymyśli?
Jako, że wiemy już że nie ma istotnych różnic we wpływie poszczególnych rodzajów soli na nasze zdrowie, to chociaż przyjrzyjmy się, jakimi niezwykłymi gatunkami chce nas uraczyć solny rynek. Poza wspomnianymi już kłodawską czy himalajską, mamy jeszcze cały szereg soli zdobywanych w najbardziej wymyślne sposoby. Jeśli ktoś jednak uważa, że sól jaka jest każdy widzi, to pewnie nie słyszał o Fleur de Sel, której nazwy mogłyby pozazdrościć drogie flakony perfum, a tymczasem jest to rodzaj soli morskiej zbieranej ręcznie, gdy słona woda i ciepłe powietrze doprowadzają do krystalizacji soli na powierzchni oceanu. Za ręcznym sposobem zbierania idzie jednak odpowiednio słuszna cena za flakon za opakowanie. Inny ciekawy przykład to sól bambusowa, która powstaje przez prażenie soli morskiej wewnątrz bambusa. Sól ta jest najdroższą solą na świecie i powiedzmy sobie szczerze, trzeba być naprawdę wielkim koneserem soli, aby zapłacić prawie 500zł za kilogram tego słonego cymesu.
Czy jeżeli prawda o soli himalajskiej trafi do szerszej publiczności, to stopniowo zacznie ustępować miejsca na scenie innym kuzynom? Wydaje się, że wciąż może czuć się bezpiecznie, bo poza kuchnią znajduje wiele innych zastosowań. Pakistański marketing nie próżnuje i dziś możemy nabyć chociażby lampy solne, poduszki z jej kryształkami, kieliszki, mydła, prozdrowotne posążki i wszystko czego tylko dusza zapragnie. Wszystko to oczywiście trzeba „słono zapłacić”.
Dotarcie przez Ciebie na sam spód tekstu, to dobry znak dla mnie, że udało mi się zaciekawić Twoją uwagę. Jeśli masz chęć, to będzie dla mnie niezwykłą przyjemnością, jeśli zaserwujesz mi wirtualną kawę. Z góry dzięki!
- https://www.kopalnia.pl/kopalnia-wiedzy/fleur-de-sel-jedyna-taka-sol-na-swiecie-dlaczego-zwana-jest-krolowa-soli-ywqx
- https://www.npr.org/sections/thesalt/2019/10/03/763960436/pakistan-wants-you-to-know-most-pink-himalayan-salt-doesnt-come-from-india
- https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0963996911006363?via%3Dihub
- https://themeadow.com/pages/minerals-in-himalayan-pink-salt-spectral-analysis
- https://sciencebasedmedicine.org/pass-the-salt-but-not-that-pink-himalayan-stuff/