Jak powstają powodzie?

Chociaż od tzw. Powodzi Tysiąclecia, która nawiedziła Polskę w 1997 roku minęło już przeszło 25 lat, to oglądanie relacji z tamtych dni nadal szokuje. I pomimo, że od tamtego czasu wdrożono wiele działań mających na celu przeciwdziałanie skutkom powodzi, to nie możemy stwierdzić, że Polska jest dziś zabezpieczona przed powodziami. Brak odpowiednich środków zaradczych to jedno. Większym powodem jest to, że powodzie są kataklizmem często występującym nagle, gwałtownie i z tak ogromną siłą, że różnego rodzaju zabezpieczenia mogą co najwyżej minimalizować ich dramatyczne skutki. Jakie działania mam na myśli? I przede wszystkim, jak powstają powodzie? Poświęcę też zdań parę największej klęsce żywiołowej XX wieku na świecie, o skali zniszczeń tak wielkiej, że wręcz trudno to objąć rozumem.

"Powódź Tysiąclecia" w liczbach

Wyjaśniając jak powstają powodzie wróćmy do wspomnień z dramatycznego roku 1997 roku, kiedy to powódź przyniosła straty rzędu ówczesnych 12 mld zł. Ówczesnych złotych, kiedy to bochenek chleba kosztował 70 groszy. Wówczas Polskę nawiedziły letnie deszcze o rzadko spotykanej skali. W Częstochowie między 4 a 8 lipca spadło 115mm deszczu. Jeżeli trudno Ci przeliczyć tę wartość na coś wyobrażalnego, to dla porównania dodam, że tyle deszczu spada tam zwykle w przeciągu miesiąca. Jeszcze większe opady zanotowano w Raciborzu, bo było to 244mm opadu. Klęska nie dotyczyła jednak jedynie Polski, a również Czech, zachodniej części Słowacji, Austrii i wschodnich Niemiec. Największy deszcz notowano w górach, co typowe. Na czeski szczyt Pradziad spadło wówczas 455mm deszczu, czyli tyle ile spada tam zwykle przez 2 miesiące.

A skąd tak gwałtowne deszcze? Przyczyną było zetknięcie się dwóch wielkich mas powietrza. Od Włoch przez Bałkany przesuwał się niż gromadzący gorące powietrze z obszarów Morza Śródziemnego oraz Czarnego. Podróż zakończył właśnie na wymienianych przed chwilą obszarach. Tam zetknął się z wyżem atmosferycznym transportującym masy chłodnego bałtyckiego powietrza. Trudno sobie wyobrazić skalę tego, co musiało się zadziać w atmosferze. Wiemy jednak że te wielkie masy wilgoci zaczęły się skraplać, tworząc opady deszczu o rzadko spotykanych rozmiarach. Czarę goryczy przelało powtórzenie się sytuacji… dwa tygodnie później, gdy ponownie ulewy nawiedziły ten sam obszar. W ciągu tylko tego jednego lipca 1997 roku suma opadów została przekroczona nawet 5krotnie.

Wrocław 1997 pod wodą. Fot: J.M.K. Kokot, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Dlaczego retencja wody jest taka ważna?

Nawet znając reguły, jak powstają powodzie, to na tak intensywne opady deszczu występujące w tak krótkim odcinku czasu trudno być przygotowanym. Nawet rozbudowana infrastruktura okazałaby się wówczas niewydolna. Niemniej jednak z pewnością skutki powodzi byłyby dużo mniejsze gdyby nie lata zaniedbań w kwestii tzw. retencji wody. Okej, zatem konkretniej – jakie działania trzeba przedsięwziąć by przeciwdziałać powodziom? Zacznijmy od tego, że budowa wałów powodziowych nie rozwiąże problemu, a jedynie przeniesie go niżej biegu rzeki. Skuteczne działania powinny mieć na celu zmagazynowanie wody na danym obszarze. Mowa tutaj właśnie o wspomnianej wcześniej retencji wody. Największą rolę powinny pełnić zbiorniki retencyjne.

Największe zbiorniki retencyjne powstają na największych rzekach, zazwyczaj w terenach górskich. Koryto rzeki jest tam węższe, więc i koszty budowy zapory wodnej są niższe. Zbiorniki retencyjne w górach często pełnią dodatkowo rolę elektrowni. Te położone niżej regulują poziom rzek w przypadku zagrożenia powodzią. Mamy też do czynienia ze zbiornikami retencyjnymi (w ramach tzw. małej retencji) tworzonymi przez spiętrzenie wód na niewielkich rzekach czy potokach, ale też w kanałach i rowach. Czyli wszędzie tam, gdzie można zgromadzić nadwyżkę wody. Przeciwdziałanie powodziom to jedna z zalet, ale takie zbiorniki można wykorzystać również podczas suszy. Wówczas niedostatek wody można uzupełnić spuszczając wodę ze zbiornika.

Mała retencja sposobem na powodzie

Ważna jest również tzw. mała retencja, czyli gromadzenie wody w miejscach, gdzie woda i tak zwykła się gromadzić samoistnie. Tego typu podejście powinno być oczkiem w głowie miejskich urbanistów. Ci w obliczu tzw. betonozy, czyli zalewania każdego centymetra kwadratowego miasta betonem, często zapominają o tym, że po betonie woda spłynie jak po kaczce. Możliwości jest mnóstwo. Choćby w ramach wspomnianej już małej retencji, przez przekazywanie dodatkowych gruntów do zalesień, bo las trzyma wodę równie mocno jak Łukaszenko trzyma się władzy. Ponadto warto postawić na łąki kwietne, instalowanie zielonych dachów na osiedlowych budynkach oraz przystankach autobusowych, czy umieszczanie oczek wodnych w miejskich arteriach, które są w stanie czasową zmagazynować wodę, a przy okazji ładnie wyglądają. W małej retencji bryluje chociażby holenderskie miasto Utrecht, gdzie swoją łączna ilość dróg rowerowych jest większa niż tych dla samochodów.

Utrecht zachwyca podejściem do małej retencji wody. Poza kanałami, nie brakuje małych oczek wodnych, gdzie można przycupnąć i się zrelaksować. Wiem, bo byłem. Fot: Pieterberkers, Pixabay

Jak powstają powodzie roztopowe?

Wspomniałem o powodziach występujących latem – to te tzw. opadowe. Ale ludzkości znane są jeszcze inne ich rodzaje, choćby roztopowe. Te występują najczęściej wiosną, kiedy to w wyniku nagłego wzrostu temperatury dochodzi do roztopienia się wielkich mas śniegu, co naturalne, zazwyczaj leżących w górach. Przykłady? Powodzie z 1958 i 1979 r. w dorzeczu Narwi, kiedy to zasoby wody w pokrywie śnieżnej odpowiadały 200 – 250 mm opadu.

Największa powódź na świecie w historii świata

„Powódź Tysiąclecia” w Polsce doprowadziła do śmierci łącznie 114 osób, licząc cały obszar kataklizmu. W Polsce ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski ogłosił jednodniową żałobę narodową. Jednakże „nasz świat” pamięta jeszcze większych rozmiarów powodzie. Za największą klęskę żywiołową w historii świata, a na pewno w XX wieku uznaje się tę z 1931 roku, która nawiedziła Chiny. Według nieformalnych statystyk w wyniku powodzi, a także epidemii cholery i tyfusu, które po nich nastąpiły, zginęły nawet 4 mln ludzi. 

Paradoksalne, nastąpiła ona po trzech latach suszy. Chińczycy przeżyli istne apogeum nieszczęść. Zaczęło się od potężnych opadów śniegu powodujące roztopy o niewyobrażalnej skali. Po nich nastąpiły opady deszczowe, znacznie potężniejsze niż zazwyczaj. A dzieła zniszczenia dopełniły letnie cyklony. W wyniku silnych i długotrwałych opadów wylała nie jedna, a trzy wielkie azjatyckie rzeki: Jangcy, Huang He i Huai He. Wielka woda zalała obszar równy powierzchni Anglii i połowy Szkocji, pozbawiając dachu nad głową kilkadziesiąt milionów osób.

Mówiąc o tym jak powstają powodzie trzeba wymienić również… człowieka. Niestety, bez wątpienia ludzkość przyczynia się do zwiększenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery, co wpływa na proces globalnego ocieplenia. A w wyniku jego skutków musimy się liczyć z tym, że powodzi będzie więcej. Globalne ocieplenie rozregulowuje obecne działanie zegara ziemskiego, co stopniowo będzie zmieniać rytm występowania opadów. A przez to będą nas nawiedzać częstsze i bardziej intensywne deszcze. Możemy spodziewać się dłuższych okresów suszy, zmniejszenia ilości opadów latem i zwiększenia ich zimą. Pewnie kwestią czasu jest, kiedy będziemy smakować uprawianych w Polsce bananów i uciekać przed tropikalnymi cyklonami.

Skoro jesteś na samym spodzie tekstu, to dla mnie jest to wspaniały znak, że zdołałem pobudzić Twoją ciekawość. Będzie dla mnie niezwykłą przyjemnością, jeśli zaserwujesz mi w ramach docenienia wirtualną kawę. Z góry dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to