Dlaczego na szczytach stawiane są krzyże?

Zdobywając szczyt nieraz spotykamy górujący na nim krzyż – czasem drewniany, a czasem metalowy. Spotkamy takie i na Giewoncie, i na Grzesiu, i w Beskidach, i w Górach Wałbrzyskich, i w Gorcach i… jeszcze w naprawdę wielu górach. A ograniczyłem się tu jedynie do Polski, choć jak świat długi i szeroki, to krzyży jest na nim tak sporo, że możemy uznać, że w górach istnieje niemal… las krzyży. I można go potraktować tylko jako jakiś element dekoracyjny, zrobić sobie selfie na pamiątkę i udać się w drogę powrotną. Ale można też się zastanowić, jaka historia kryje się za jego obecnością. W końcu po coś ktoś go tam umieścił.

Dlaczego na Giewoncie postawiono krzyż?

Rozważania o krzyżach na szczytach nie sposób zacząć od innego niż od najsłynniejszego polskiego krzyża. I mowa tu oczywiście o tym górującym na śpiącym rycerzu, czyli na Giewoncie. Krzyż stoi na nim już ponad 100 lat, bo od 9 sierpnia 1901 roku dzięki inicjatywy zakopiańskich parafian, którzy zrzucili się na niego na pamiątkę 1900-ej rocznicy narodzin Jezusa. Pomysł zaczerpięto od włoskich alpinistów, którzy rok wcześniej w ramach jubileuszu postanowili wnosić krzyże na tamtejszych szczytach. Dlaczego padło właśnie na Giewont? Szczyt ten bowiem od dawna inspirował mieszkańców Zakopanego. Walery Eljasz-Radzikowski w 1880 roku pisał o nim: „Z każdej prawie chaty Giewonta widać, toteż słusznie mu się należy tytuł króla zakopiańskiego”. Abstrahując krzyż giewoncki jest jednocześnie najwyżej położonym krzyżem w Polsce.

Postawienie tak wielkiej konstrukcji na szczycie wymagało nie lada gimnastyki logistycznej. Przyjrzyjmy się wymiarom krzyża. Mierzy aż 17,5m, z czego 2,5m jest wkopane w skały. Jego poprzeczne ramię ma długość 5,5m, a całość składa się z 400 stalowych elementów ważących łącznie 1900kg. Zanim jednak ustawiono go na szczycie zamontowano tam drewniany odpowiednik, by móc na własne oczy, z poziomu Zakopanego ocenić, czy robi odpowiednie wrażenie. Robił.

Giewont i górujący na nim krzyż przyciąga co roku hordy turystów. Fot: Pixabay

Sam metalowy krzyż wykonano w fabryce w Krakowie, a następnie przewieziono go koleją do Zakopanego. Na peronie skończyła się jego łatwiejsza część podróży. Następnie trzeba było załadować go na wozy konne i przewieźć na Halę Kondratową. Tam transport w tej formie się zakończył, więc górale wzięli elementy oraz worki z cementem na własne plecy i wznieśli na wierzchołek. Ale co to dla górali! W końcu to tylko 2,5km i 550m wzniesienia. Tak czy owak do wzniesienia konstrukcji zaangażowanych było 500 osób, a sama budowa trwała sześć dni.

Czy krzyż na Giewoncie przyciąga pioruny?

Krzyż na Giewoncie poza chwalebną historią jego wzniesienia ma też swoją ciemniejszą stronę. Na pewno domyślasz się, co mam na myśli. Chodzi powracające sezonowo informacje o trafieniach w niego piorunem. Wedle tatrzańskich szacunków to właśnie na Giewoncie zginęło najwięcej turystów w Tatrach. Od 1909 roku, czyli od kiedy zbierane są dane, w wyniku trafienia piorunem (ale wliczając też wypadki i samobójstwa) śmierć poniosło na nim 80 osób. Szczególnym echem odbiła się niedawna historia z sierpnia 2019 roku, kiedy to w efekcie burzy zginęły 4 osoby a 157 osób zostało rannych.

Czy jednak krzyż przyciąga pioruny? Jak wynika z obserwacji TPN (Tatrzański Park Narodowy), w sam krzyż trafia maksymalnie kilka piorunów rocznie. Natomiast rozkład wyładowań pokrywa się z równoleżnikowym przebiegiem grani Giewontu, a nie jest „punktowy”, nie ma więc podstaw do twierdzenia, że metalowa konstrukcja „przyciąga” pioruny szalejące w okolicy. Krzyż więc bardziej pioruny przejmuje, niż je przyciąga.

Najstarszy krzyż na szczycie

Okej, opuśćmy już polski ogródek, żeby odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie, dlaczego tak w ogóle krzyże są stawiane na szczytach? Tutaj jak ulał pasuje historia o umieszczeniu najstarszego wzniesionego krzyża na szczycie. Wówczas jednak musimy się cofnąć aż do IV wieku naszej ery, kiedy to Helena, matka cesarza Konstantyna zarządziła wzniesienie krzyża na górze Olimp – nie tej greckiej gdzie bogowie mieli raczyć się ambrozją, a na cypryjskiej. Co ciekawe matka nie zleciła przygotowania krzyża z budulca gdzieś w okolicy. Jej spodobał się krzyż z Jerozolimy i ten właśnie trzeba było na jej polecenie ściągnąć. Ale kto by tam bogatej bronił?!

Historia krzyża na Mont Aiguille

Skoro już jesteśmy przy zachciankach władców, to nie sposób nie przywołać historii szczytu Mont Aiguille dziś uznawanego za kolebkę wspinaczki skałkowej we Francji. Patrząc na równie piękną, co trudną dostępną bryłę tej zjawiskowej góry nie sposób zadać sobie pytanie – kto mógł wpaść na tak karkołomny pomysł umieszczania na niej krzyża? Tym gagatkiem okazał się król Francji Karol VIII żyjący w XIV wieku. Odbywając pielgrzymkę nieopodal Mont Aiguille tak bardzo zachwycił się jego niedostępnością, że postanowił zlecić postawienie na nim krzyża. Wyobrażam sobie minę Antoine de Ville’a, jego wojskowego inżyniera, w momencie gdy usłyszał ten rozkaz.

Krzyże na szczytach, tutaj na Mont Aiguille
Zachwycająca bryła Mont Aiguille. Fot: Michel, CC BY-SA 2.0 FR, Wikimedia Commons

Czy protestował, czy jedynie zagryzł wargę w zgorszeniu – tego się nie dowiemy. Wiemy jednak że do realizacji tego karkołomnego zadania zaprzągł dziesięciu wspinaczy, w tym kamieniarza, mistrza stolarskiego i księży. Używając lin i drabin oblężniczych ekipa dotarła na szczyt 26 czerwca 1492 roku. Spędziła tam następnie 6 dni, czyli de facto tyle ile stawiano krzyż na Giewoncie i tak się wkręciła w robotę, że w tym czasie postawiła tam nie jeden, a trzy krzyże. Jak duży musiał być zachwyt wracającego trasą w okolicach szczytu króla Francji dwa lata później, możemy sobie jedynie wyobrażać.

Krzyż na Butte de Warlencourt oraz "niszczyciel krzyżów"

Przez długi czas krzyże na szczytach gór miały zastąpić stare pogańskie tradycje związane z piorunem lub gradem. Ten religijny aspekt był honorowany również w osobliwych formach. Podczas I wojny światowej, kiedy podczas bitwy nad Sommą walki toczyły się w rejonie Butte de Warlencourt, postanowiono tam krzyż, mimo że wierzchołek wystawał ledwie 19m ponad otaczającym terenem. Na krzyżu umieszczono napis, który można przetłumaczyć: „ten pogański pomnik został schrystianizowany przez bombardowania i dużą liczbę zabitych”. Po zakończeniu I i II wojny światowej organizowano inne inicjatywy mające na celu dochowanie czci poległych w konfliktach. Powody religijne nie były jednak jedynymi, dla których stawiano krzyże na szczytach, górach i wzniesieniach. Czyniono to również z przyczyn praktycznych, takich jak ustalanie wielkości pastwisk czy wyznaczanie granic miejskich.

Krzyże na szczytach - tutaj na Butte de Warlencourt
Krzyż na Butte de Warlencourt jako osobliwy prztyczek w pogański nos. Fot: Rolf Kranz, CC BY-SA 4.0. Wikimedia Commons

Reinhold Messner na temat krzyży w górach

W 2016 roku świat górskich zapaleńców obiegła informacja o grasującym w Alpach Bawarskich „niszczycielu krzyży”. To wywołało szerszą dyskusję, czy krzyże na szczytach w ogóle powinny być umieszczane. O głos poproszono Reinholda Messnera, czyli pierwszego zdobywcę wszystkich ośmiotysięczników. Ten ostrożnie dobierając słowa zaznaczył, że krzyże już stojące w górach mu nie przeszkadzają. Ale chwilę potem opowiedział się za tym, by nie stawiać na nich kolejnych. Uznał, że góry należą do wszystkich i nie powinny być monopolizowane przez określony punkt widzenia.

I tak od Giewontu przeszliśmy do Messnera. Swoją drogą ciekawe, czy Messner kiedykolwiek był na Giewoncie? Takiej informacji nie udało mi się potwierdzić. Za to jeśli ciągnie Cię w góry jak diabli, ale z różnych przyczyn musisz na kolejną wyprawę jeszcze poczekać, to jeżeli wybierasz się np. w Tatry Słowackie, to polecam zapoznam się z historiami nadawania nazw niektórym skalnym perełkom. Wystarczy kliknąć tutaj, by przejść do tego artykułu.

Skoro jesteś na samym spodzie tekstu, to dla mnie jest to wspaniały znak, że zdołałem pobudzić Twoją ciekawość. Będzie dla mnie niezwykłą przyjemnością, jeśli zaserwujesz mi w ramach docenienia wirtualną kawę. Z góry dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to